PRZYLOTY

DWORZEC

iotok

ODLOTY

POCZEKALNIA

Stado zakręca zawór
04 września 2021

BIOTOTEKA

WASZE KOMENTARZE:

Spotkać się ze sobą. Wyjść poza siebie. Zatracić ja, a opić się sobą.

 

Czy ta sama myśl, może faktycznie być sama? Wstawać i padać na kolana, wstawać i chwalić; padać i kląć. Dąć w róg wieczności i śmiać się z doczesności w bólu i w łzach.

 

Sam, Sama, Dalej już tylko Lama, a w kraju nad Wisłą gniazdo z zagadką bociana.

 

O ludzie, który w takim trudzie marszczysz swoją krew i wbrew prawom natury chodzisz z głową do góry, usłysz samotności zew.

 

W świetle stada samodzielna wyprawa to w najlepszym wypadku uznania godny blef. Ale co tam liczy się wprawa, więc kolejna wyprawa, żeby odtruć chwilę i zarzucić pętlę na stadny pęd.

 

A potem paść pokotem pod pierwszym płotem z melodią pod nosem słodszą niż sen.

 

Ot i jest nowela „Niewolnik wesela”. 

W pojedynkę na sardynkę, ale dlaczego bez świadków? To podłe. Przecież razem raźniej iść przez świat, a można nawet na rowerze jechać. Nie, nie ma litości dla samodzielności. Zapraszamy do stada, co jednomyślnie Ja wyciśnie, zanim się sobą zachłyśnie i pryśnie, np. w pojedynkę na sardynkę, bez świadków. Pamiętajmy jednak, że podłość, choć naturalna jest, to jednak wątpliwe jest, czy wiadomo, czym jest. To się nazywa mieć gest fest. 

W wiekach średnich jedną z najgorszych kar była banicja. Urzędowe, sądowe (pewnie często niesprawiedliwe) wygnanie. Pozostawienie z dala od społeczeństwa,  samotnie. Paręset lat później pojawił się inny rodzaj – banicja dobrowolna. Dokładnie zaplanowana i zorganizowana.

 

Teliga, Nowak, Kamiński, Doba i wielu innych decyduje się ruszyć w pojedynkę naprzeciw  wyzwaniom lądów, oceanów, biegunów. Samotnie, bez pomocy z zewnątrz, solo. Dlaczego? Dlaczego decydują się to robić bez świadków? Czy dlatego, że jak się nie zrobi samemu, to nikt tak dobrze nie zrobi? Bo jakby co, to nie ma na kogo zwalić winy, a jeśli sukces to bezsporny i jednoznaczny?

  

Dzisiaj samodzielność jest popularna. Można nauczyć się wszystkiego i stać się kimkolwiek. Bardzo często za darmo i chyba dlatego wszystko wydaje się możliwe (nawet samouleczenie!). Są kursy online, filmy instruktażowe, DIY wszystkiego. Umiejętności, doświadczenie nie są konieczne. 

Ba, wydaje się, że nie potrzeba nawet mocno się starać, bo wystarczy tylko szybkie łącze internetowe i wystarczająco wielokrotnie obejrzany filmik na znanym kanale. Nawet jeśli dzisiaj się nie udało, to jutro można spokojnie zacząć od początku. Tak bez końca. Widz zaczyna wierzyć, że SAM jest źródłem wszystkiego tylko trzeba zawór otworzyć, a wylewające się jestestwo, jak woda, wypełni każde naczynie. 

 

Czy Kamiński, Doba i inni zdecydowali się na tę „samodzielność” po to, aby przekonać się, kim mogliby być, a może kim się staną? Czy może ruszają zmierzyć się z samym sobą, wystawiając się na próbę czy ze sobą samym uda się wytrzymać? Sprawdzają, czy wystarczy źródła, aby wypełnić to jedno własne „ja”?  

Człowiek to zwierzę stadne. Stado to nie wspólnota oparta o zgodną współpracę grzecznych pensjonarek. Stado to nie Wielka Orkiestra Zwierzęcej Pomocy. Wbrew pozorom, które każdego dnia starannie pielęgnujemy, wyznając fundamentalistyczny wkupieraźniejizm. Wybitny biolog ewolucyjny William Hamilton, twórca powszechnie uznawanej teorii samolubnego stada, nie miał żadnych wątpliwości: stada powstają, bo jednostki chcą sobie zapewnić przetrwanie kosztem pozostałych członków grupy. W stadzie trwa bezustanna konkurencja o bezpieczne miejsce w środku stada - osobniki, które tę walkę przegrywają, pozostają na obrzeżach, czym zmniejszają swoje szanse na przeżycie, narażając się w większym stopniu np. na ataki drapieżników. Innymi słowy, stado istnieje po to, aby silniejsi mieli w życiu łatwiej, a słabsi mogli umierać męczeńską śmiercią z ustami pełnymi frazesów o poświęceniu... Stado jest jak rodzina. Ale raczej Soprano.

 

Wielcy indywidualiści (m.in. podróżnicy: Kamiński, Doba, Nowak) z różnych powodów stado mają w dupie. Przepraszam, trzymają się na jego obrzeżach. Kiedy osiągają sukces, stado bije im brawo, przyznaje państwowe odznaczenia, chętnie korzysta z ich wiedzy i doświadczenia. Jednocześnie za ich plecami, kiedy nie patrzą, stado puka się w czoło. Rowerem przez Afrykę? No normalne to to nie jest. Całe szczęście różnej maści ekscentrycy są właściwie nieistotni. Przynajmniej statystycznie. Stado oddycha z ulgą.

 
Co innego tacy np. antyszczepionkowcy. Mentalni odszczepieńcy. Ich liczba niestety stale rośnie. Stado nerwowo przestępuje z nóżki na nóżkę. Stado nie toleruje jawnej krytyki linii stada. Stado zarzuca niezaszczepieńcom niezrozumiałą podłość, a w najlepszym wypadku zwykły egoizm. Cudowny paradoks. Każdy członek stada wie, że im więcej szczepionkowców, tym większa szansa na, nomen omen, odporność stadną, która zwiększa szansę na przeżycie każdego członka stada. Próba nawrócenia antyszczepionkowców to himalaje egoizmu. Stado nuci pod nosem: mój egoizm jest lepszy niż twój.
 
Bywa i tak, że członkowie stada zachowują się podle. Ale ze spokojem. Podłość naturalna jest. Podłość nie zna granic. Także gatunkowych. Mewy zachodnie w obliczu rodzinnej tragedii (kiedy tracą jaja albo pisklęta) mordują dzieci sąsiadów. Wędrujące słonie azjatyckie często gaszą pragnienie w małych śródleśnych jeziorkach, ale zanim ruszą w dalszą podróż, celowo i masowo zanieczyszczają owe jeziorka własnymi odchodami. Turyści. Że tak powiem na odchodnym. Pamiętajmy jednak, że podłość ciężko udowodnić - m.in. dlatego, że z biologicznego punktu widzenia trudno ją w ogóle wyjaśnić. 
 
Wielcy, samotni podróżnicy mają łatwiej. Nikt nie oskarża ich o sprowadzanie ludzkości na złą drogę. A przecież 'rowerem przez Afrykę' to wyjątkowo niebezpieczna idea. Antyszczepionkowcy to pacjenci wyklęci. Dajmy żyć i jednym i drugim. W tej części stada, w której chcą.

Copyright © 2023 - All Rights Reserved - Biotok