PRZYLOTY

DWORZEC

iotok

ODLOTY

POCZEKALNIA

Mrowienie duszy
06 lipca 2021

BIOTOTEKA

WASZE KOMENTARZE:

Przewodnik – Nauczyciel. TEN, który wskazuje drogę. Czasem znaleziony dzięki jakiejś intuicji (feromonom?), albo całkiem przypadkiem, albo nigdy. Niekiedy Mistrz jest wyczuwany od razu, a czasem dopiero po latach można dostrzec, co się wokół działo i z tego czerpać. Przewodnik bywa nauczycielem, doradcą, przyjacielem, a drogę wskazuje między słowami albo jest bezpośredni jak mistrz Pai Mei. 

 

Poklepuję Prowadzącego po ramieniu. Pytam: „Mistrzu, czy droga będzie trudna?”, Mistrz: „Trzeba poznać smak błota, by odkryć subtelną słodycz owocu wiśni!”. 

 

Ja spotkałem Mistrza – nawet kilku w swoim życiu. Nie dostrzegłem tego od razu, ale dopiero po latach i jak o tym wspominam, to żałuję, że ta relacja nie trwała dłużej, że mogłem więcej z  Mistrza „wyciągnąć”. Potem myślę, że jednak nie. Po „moich” Mistrzach pozostała we mnie czasem tylko myśl, zdanie, wspomnienie, wydarzenie i dopiero po tym, co zostało, odkrywam w tym wartość i to czyni z tego czy tamtego, którego spotkałem, Mistrza. Niestety w większości przypadków nie ma powrotu do czasu „mistrzostw”, a chciałoby się tak na długo. 

 

Znów Go klepię: „Mistrzu daleko jeszcze?”, Mistrz: „Poczucie bezpieczeństwa poprzedza szybki cios klęski”. 

  

Rzeczywiście jest czego zazdrościć mrówkom. Nie tylko tego, że ich przewodnik ich nie ocenia (oby), prowadzi do celu (ostatecznego), daje się najeść (w końcu), nie wpakuje na minę (z zemsty), ale chyba najbardziej stylu, bo taki bezpretensjonalny. 

„W odwłoku to mam, nie idę”. Krzyczy przedszkolak do ciągnącej za rękę mamy. 7:00 rano, edukacja woła. No, no dalej. Chodź do mamy. W co dziś zagramy? W mrówki. Niestety ludzie różnią się od mrówek. Nieznacznie, ale jednak. Wiem, nie jestem głupi, tylko niewyspany. Wybacz rybko, jestem dziś nadto pobudzona. 

Obserwując jedną z klas po rozdaniu świadectw siedziała przygnębiona, powstrzymując się od katastrofalnego: "Nie wierzę w szkołę". 

 

Jej nastrój odmienił pożegnalny występ ósmych klas, który choć w swojej formie podkreślał opresyjny charakter szkoły (relacja: strażnik – więzień) – SZACH – to jednocześnie wyciskał soki z sentymentalnych wspomnień świeżo upieczonych absolwentów – MAT.  

 

Zabrała się do działania i otrzymała wiadomość od ukochanej. "Wrażliwość napędzana determinacją i realizacją zamierzeń = innowacja. Dodaj do tego konieczność, a napełnisz płuca ideami".

  

Podczas inauguracji roku szkolnego usłyszała rozmowę rodziców z dzieckiem: 

  

Szkoła odzwierciedla grę kooperacyjną mrówek – stawką jest przetrwanie – a czy ty kochanie jesteś gotowa na nie? 

  

"Tak, mamusiu. Szkoła jest pożyteczna". 

"Nie, tatusiu. Szkoła jest antyspołeczna". 

  

Drogie dziecko, chwyć hulajnogę i ruszaj w drogę. Zamiast książek czytaj przyrodę, a zamiast nauki łap przygodę.  

  

"Ojej, tak bym chciała." 

  

Żebyś tego w szkole nie zapomniała. 

Czerwiec. Za oknem 40 stopni w cieniu. Idealny czas, aby rozpocząć walkę o dobrą zmianę w polskiej edukacji! Tylko który model edukacji przenieść na polski grunt: belgijski, duński czy może fiński? Stanowczo odpowiadam: mrówczy – jedyny system, który jest naprawdę nieludzki i właśnie dlatego ma sens.

  

U mrówek z gatunku Temnothorax albipennis nauczycielem może być każdy. Każdy, kto zerwie owoc z drzewa Wiedzy (czytaj: znajdzie żarcie). Taki osobnik wraca do centrali i wydziela feromony, które sprawiają, że, o dziwo, zawsze znajdzie się dokładnie jeden ochotnik, który zdecyduje się pójść w jego ślady (patrz filmik powyżej). I tak zaczyna się rok szkolny. Uczeń podąża za nauczycielem, starając się zapamiętać drogę, która prowadzi ku... obiadowi. Nauczyciel co chwilę się zatrzymuje i czeka na swojego wychowanka, który ostatecznie uderza czułkami w odwłok nauczyciela (!), dając w ten sposób znać, że opanował już dany fragment trasy i chce ruszyć dalej. A gdy już dotrą do celu, uczeń, a jakże, sam staje się nauczycielem... 

  

Mrówki definiują nauczanie jako wspólny wysiłek – grę kooperacyjną, której stawką jest przetrwanie całej mrówczej społeczności. A co sprawia, że mrówczy system edukacji jest skuteczny? Nie wiem. Może brak ocen. Jestem przekonany, że niejedna mrówka, słysząc co jakiś czas: "z orientacji przestrzennej – 2, praca czułków – ledwo 3, a z chodzenia jesteś zagrożona nieklasyfikowaniem", burknęłaby w końcu pod aparatem gębowym coś w stylu: "w odwłoku to mam, nie idę". 

  

Niestety ludzie różnią się od mrówek. Nieznacznie, ale jednak. Ludzie na przykład wierzą w różne wytwory własnej wyobraźni: pieniądze, prawa człowieka, liberalizm, latającego potwora spaghetti, a także, co najgorsze, przedmiotowe systemy oceniania. Mędrcy mówią: ocenianie i  stres – fundamenty polskiej szkoły – przygotowują młodych ludzi na to, co ich czeka w dorosłym życiu. W praktyce wygląda to tak: pewnego dnia pewien dyrektor (szkoły, w której kiedyś pracowałem) postanowił bohatersko poddać ocenie całą kadrę zarządzającą placówką. Ocena przybrała formę anonimowej ankiety, którą mieli wypełnić wszyscy nauczyciele. I na tym koniec. Wyniki ankiety nigdy nie ujrzały światła dziennego. Nikt o nich nawet nie wspomniał. Nie wiadomo, czy w ogóle były jakieś wyniki. Cóż, pewnie stres był zbyt wielki. W każdym razie oceniać to my, ale nie nas! Uczniowie daliby się pokroić za taki komfort. 

  

Z drugiej strony ten sam dyrektor, w innych okolicznościach przyrody, na moją uwagę pt.: "a gdyby tak pan jako pierwszy dyrektor w historii wycofał szkołę z rankingu miesięcznika "Perspektywy" (w którym o miejscu decyduje przede wszystkim ciężka praca uczniów)?", odpowiedział: "panie Rafale, ja nie jestem głupi". Na szczęście ja jestem. Można mnie zatem oceniać. Byle dobrze. 

Copyright © 2023 - All Rights Reserved - Biotok