Nie będąc jeszcze inteligentnymi, przechytrzyliśmy naturę. Ona chciała, abyśmy biegali na czworakach oraz rodzili się w pełni dojrzałości, a My zdecydowaliśmy się na (po)wolną erekcję (podniesienie do pionu) oraz krok w tył, aby zrobić znaczący krok w przód – od infantylnego noworodka do profesury z metafizyki. Ale jak to się mówi, ten się śmieje, kto… zrozumiał dowcip.
Puśćmy trochę naszą wyobraźnię na nieudowodnione pola wizji przyszłości. Któż z nas nie zna obrazu (fikcyjnego lub nie) istoty z innej galaktyki, planety, powszechnie nazywanego Ufolem – duża głowa i oczy, chude ręce, szczupłe ciało, blada skóra, patykowate palce dłoni, szczelinkowe usta. Może ten Ufol i jego kumple spędzają mnóstwo czasu przed monitorami wystukując klawiszami melodię zdań ich języka? Ich oczy muszą ogarniać wielkie monitory i mnóstwo informacji i dlatego są takie duże, a palce bezbłędnie trafiać w najdalej położone klawisze – dlatego są takie długie. Ruszać się nie muszą, ponieważ życie toczy się w „sieci”, tam też się spotykają, więc fizyczne ciała nie są im potrzebne, podobnie jak jedzenie. Mowa też nie jest potrzebna, ponieważ klawisze przyjmą wszystko.
Możemy szlifować krawędzie naszego języka, wygładzać go do połysku albo szorować piachem, ale nie ma co ukrywać – komunikacja dziś przenosi się w sfery uproszczonego wyrazu i obrazu. W tych rejonach nie bierze się jeńców ani odpowiedzialności. Każdy radzi sobie sam. Słowa znaczą mniej niż emotikony, a wszystko jest okraszone kolorową polewą obrazków i filmików. Wszystko to toczy się po ścieżkach wszechobecnej sieci. Komunikacja prowadzi nas nas społeczne odludzie (na spotkanie z Ufolami).
W czasach gdy ogromny mózg oznaczał kłopoty, zdecydowałam się wykształcić dwunożny chód. Akurat była promocja na Placu Ewolucji. Się długo rabacikiem nie nacieszyła, bo się okazało, że kanał za wąski. Dzwonię do kumpeli, że dramat, a ona, że potrzebny mniejszy łeb. Myślę, znowu sklep. A ona, że owszem, ale pod naszym szyldem.
Jak ogromną rolę odgrywa język w rozwoju społecznym i osobistym w przypadku gatunku ludzkiego, można się przekonać, obserwując dzieci uczące się mówić, poszukując własnego języka w obcej kulturze, czy też zaprzestając komunikacji ustnej i pisemnej chociażby na tydzień.
Język to przede wszystkim kontakt z otoczeniem. Sposób realizacji kontaktu przekłada się na postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości, którą współtworzą nasze odczucia i czyny. I tak dla jednych pisane tu słowa to nadużycie niezbędnego do życia kontaktu. Dla drugich to zachęta do wejścia na barana psychologii ewolucyjnej i biolingwistyki. Ktoś inny ziewnie lub coś strzeli mu do głowy, a co dopiero ci wszyscy, o których tu nie wspominam.
Co może decydować o kontakcie? Hierarchia społeczna, tożsamość kulturowa, sytuacja bytowa, doświadczenia, by wymienić choć te tzw. czynniki, które świadczą o obecności innych. Język jako bezpośrednia realizacja kontaktu pełni kluczową rolę w organizacji relacji społecznych, którymi kierują instynkty i popędy regulowane w obrębie jego zastosowania. I co najważniejsze, język jest tworzywem szlachetnym i czułym, które swoje chropowatości, stwardnienia, wyostrzone krawędzie zawdzięcza swojemu powiernikowi. Można więc rzec, że język jest ciszą natury w trybach machiny społecznej kultury.
W porównaniu z innymi zwierzętami, ludzie od zawsze, czyli od 2,5 miliona lat, mają stosunkowo wielkie łby, w których kryją się potężne mózgi. Ale żeby była jasność, pierwsi właściciele ogromnych mózgów nie byli tym faktem specjalnie zachwyceni. Ogromny mózg oznaczał kłopoty: ciężko było go transportować, a jeszcze trudniej nakarmić – jego praca pochłaniała aż 25 procent energii przeznaczonej dla całego ciała
Sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna, gdy człowiek zdecydował się wykształcić wybitnie ekscentryczną ewolucyjnie cechę - dwunożny chód. Chodzenie w pozycji wyprostowanej niosło za sobą wiele korzyści, m.in.: zwalniało ręce z funkcji lokomocyjnej oraz ułatwiało orientowanie się w przestrzeni. Niestety miało także jedną wadę. Wymagało węższych bioder. Wąskie biodra u kobiet oznaczały z kolei wąski kanał rodny, przez który miały się przeciskać noworodki z wyjątkowo dużymi łbami. Dla wielu kobiet był to wyrok śmierci: śmierć przez poród. Rozwiązaniem tego problemu okazała się po prostu krótsza ciąża, w wyniku której rodziły się młode: z małą głową, ale bezbronne, niesamodzielne i przez długie lata zależne od dorosłych.
W tych okolicznościach ogromny mózg miał w końcu pole do popisu. Kobiety używały go, aby zrozumieć potrzeby, zachowania i uczucia swoich pociech. Co więcej matki uczyły się manipulować innymi ludźmi w taki sposób, żeby każdy członek danej społeczności miał swój wkład w opiekę nad ich dziećmi. I tak oto w bólach, głównie porodowych, rodziło się coś, co dziś nazywamy inteligencją społeczną!
A jaką rolę w tej historii odegrał język?
Inspiracją do napisania powyższego tekstu była książka "Sapiens. Od zwierząt do bogów" (Yuval Noah Harari).
Copyright © 2023 - All Rights Reserved - Biotok